Kochanie, zabiłam nasze koty. Tytuł idealny. Książka wspaniała.


Z każdą książką lubię Dorotę Masłowską coraz bardziej. I chyba nie tylko ja, ale także krytycy i nagrododawcy, jak ich nazywa Masłowska, którzy przyznali jej Paszport Polityki za "Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną", potem Nike za "Pawia królowej" (o którym pisałam tutaj), a jej sztuka "Między nami dobrze jest" (świetna!) dostała nagrodę Ministra Kultury. Nie bez parady Masłowską nazywa się złotym dzieckiem polskiej literatury, chociaż dzieckiem być przestała kilka lat temu.

Z każdym wywiadem lubię Dorotę Masłowską coraz bardziej. Cieszę się, że wróciła do mediów na fali promocji nowej książki, "Kochanie, zabiłam nasze koty", sama autorka nie lubi tego szumu wokół własnej osoby, ale jak mówi: "(...)czasy Bizancjum w polskiej kulturze minęły; muszę przynajmniej ogłosić, że napisałam książkę, na wypadek, gdyby ludzkość była tym zainteresowała." O sesjach fotograficznych związanych z promocją książki mówi wprost: "(...)w całym tym zamieszaniu staram się jeszcze obserwować, co się z człowiekiem dzieje, kiedy jest fotografowany i przepytywany." I w tej wypowiedzi znajduje się sedno pisarstwa Doroty Masłowskiej, która obserwuje ludzi wokół siebie, nie tylko pobieżnie zwracając uwagę na ich fizyczność, ale przede wszystkim na ich język i wewnętrzne procesy, rozgrywające się w ludzkim umyśle. Żaden inny polski pisarz nie potrafi tak wnikliwie obserwować społeczeństwo jak ona.

Akcja nowej powieści toczy się w amerykańskim mieście, jak podkreśla sama autorka jest to wielkie amerykańskie miasto zbudowane na polskich podzespołach. Dlaczego Stany? Odpowiedź jest prosta jesteśmy ślepo zapatrzeni w Amerykę, chcemy zbudować społeczeństwo tak jak w Ameryce, naśladujemy amerykański styl życia, oglądamy amerykańskie filmy marząc o spełnieniu się naszego "amerykańskiego snu". Masłowska pokazuje, że Ameryka, której śladem wszyscy podążamy to jeden wielki psychiatryk. W państwie, które uznajemy za wyższy stopień cywilizacji, gwiazdą telewizji jest dziewczyna znana z tego, że nagrała film pornograficzny razem ze swoim byłym facetem, ludzie milionami kupują powieść erotyczną, która jest napisana takim językiem, że trudno jest przebrnąć przez pierwszy rozdział, a zamiast skupiać się na "wątpliwej" przyjemności, której to "dzieło" miałoby dostarczać, czytelnik nie może przestać myśleć o ilości drzew, które musiały zostać na marne wycięte, by wydać miliony egzemplarzy tej powieści; ta myśl sprawia wręcz fizyczny ból. Naprawdę chcemy zostać drugą Ameryką?


Dorota Masłowska napisała powieść ważną. Powieść o marnotrawieniu ludzkiej potęgi na bzdury. Świat zasypuje nas tonami do niczego nie przydatnych informacji, które my pochłaniamy; Internet, telewizja, to wszystko nas rozprasza, nie jesteśmy w stanie skupić się na rzeczach istotnych. Swoimi bohaterkami pisarka uczyniła dwie młode kobiety, przyjaciółki, których wzajemna relacja w trakcie powieści zmienia dynamikę, jedna z nich Jo znajduje sobie chłopaka, natomiast Farah czuje się odrzucona. Farah jest typem człowieka, który nie mając w swoim życiu żadnej głębszej relacji, całą swoją energię przerzuca na związek z przyjaciółką, niemniej jednak jej wizja przyjaźni pochodzi z reklam, dla niej przyjaźń to rzucanie się poduszkami, wspólne wyjścia na jogę. 

Język; w każdej powieści autorka przygląda się językowi z innej strony. Bawi się nim, ukazuje jego niuanse, a także piękno. Tym razem pochyla się nad językiem zniekształconym przez translatory, sprymitywizowanym, spłaszczonym. Świat, w którym umieściła bohaterów jest taki sam jak język, którym ich opisuje, zniekształcony przez popkulturę, sprymitywizowany, nakładający na ludzi wzorce postępowania, przyklejający łatki, od których niełatwo się wyzwolić, w końcu sprawiający, że ludzie w nim żyjący popadają w paranoję, duszą się, są ludźmi bez właściwości. Dorota Masłowska jest jednym z najlepszych obserwatorów otaczającej nas rzeczywistości, potrafi bezwzględnie zdiagnozować otaczający nas świat i pokazać zachowania, które są także naszą przywarą, a które tak nam spowszechniały, że przestaliśmy zwracać na nie uwagę. Pokazuje obsesje, fascynacje i fetysze współczesnej rzeczywistości. 

"Rodzaj pisania, który uprawiam jest niewyuczanly. Pisanie takich książek nie jest wyborem, który można podjąć. Co innego literatura użytkowa. Tu potrzebna jest inteligencja, oczywiście, zdolność do działania poza systemem. Sprawa zagospodarowania oceanów wolnego czasu jest trudne. Pisanie wymaga dyscypliny, pewnej wprawy w planowaniu." Na wydanie "kotów" czekaliśmy siedem lat, ile poczekamy na następną nie wiadomo, sama autorka mówi, że "Na razie czuję, że będę musiała ćwiczyć dużo jogi i przebywać blisko czakramów, żeby się odbudować po tym praniu medialnym. Potem trochę niezbędnego suspensu i znowu stanę na ringu. " Czekam z niecierpliwością. 

Komentarze

  1. Mam nadzieję,że wkrótce to przeczytam.
    Zachęciłas mnie, chociaż akurat do Masłowskiej namawiać szczególnie nie trzeba:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielbię Masłowską. Przez "Wojnę polsko-ruską" omal nie oblałam dwóch egzaminów. Polską literaturę widzę tak (nieco spłaszczone): najpierw był Gombrowicz, potem długo, długo nic i bach! Masłowska. W przerwach jeszcze Janusz Rudnicki.
    Nieco poważniej - cenię ją najbardziej za to, że stworzyła nowy język, za tę zadymę w literaturze, za konstrukcję zdań.

    Po ostatniej stronie "Kochanie, zabiłam nasze koty" byłam nieco zadziwiona. Faktycznie "skandaliczny brak skandalu" to jest. Ale po paru dniach przetrawiłam i uważam, że to bardzo dobra książka. Głos naszego pokolenia? Czyżby?
    Wyczytałam kiedyś taką jej wypowiedź:
    "Chodzi o to, że w równym stopniu nic z tego nie wynika. Że jesteśmy pokoleniem braku, niesamowitej pustki, jakiej musi doznawać bulimik po ekstatycznym wchłonięciu zawartości lodówki. Że jesteśmy pokoleniem wpychanej w tę pustkę protezy, erzacu." /Przyszkoleni do jedzenia/. Pasuje mi do wydźwięku tej książki.
    Czekam na kolejną, nawet gdyby to miał być kolejny brak skandalu.

    "„Te różowe, małe są to tabletki na ciemność, a te większe z napisem W są to tabletki na gołębie, żeby mi nie skrzeczały, obie tabletki są w celu leczenia się z groźnej choroby listopad”. - jak się nie zachwycać?



    p.s - znalazłaś ten sam sposób na odchamianie się od paragrafów, co ja. po 3 latach mogę powiedzieć, że to bardzo dobry sposób.

    pozdrawiam,
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam twoje podsumowanie polskiej literatury, jest bardzo trafne:)

    a co do głosu pokolenia, to mimo wszystko uważam, że Masłowska jest jednym z najważniejszych głosów pokolenia braku, wyimaginowanych potrzeb, przesycenia konsumpcją, dążenia do niczego...

    Masłowskiej nie da się nie kochać, nikt inny nie potrafi pisać taaakim językiem. nikt.

    piszesz bloga? mam nadzieję, że prześlesz mi adres.

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  4. mi chodzi właśnie o dym. albo żeby był on zamknięty w jednej osobie, albo dym polemiczny - gdzie mamy teraz takich publicystów zajadłych (ale na poziomie) jak Boy, Słonimski, Gombrowicz?

    tą pierwszą opcję spełnia Masłowska.
    przeczytałam chyba wszystkie dostępne wywiady z nią, obejrzałam trochę filmików. jest tak dobra, że aż nie ogarniam tego [np. że w tak młodym wieku ma takie sukcesy] i nie chodzi tylko o język, o zabawę, ale i o wychwytywanie, czego przykładem jest sztuka "Między nami dobrze jest" - jeśli nie słuchałaś jeszcze, polecam (bardzo do entej!) słuchowisko Teatru Polskiego Radia (dostępne na wrzucie), z genialną Jungowską, Ziętek. wyłazi cała "polskość" i to słynne "generation gap".
    cały czas mam w głowie zdanie z tego dramatu: "stare dobrze nigdzie, wszystkie wspomnienia mam stamtąd".

    rozpędziłam się - przy tej drugiej opcji - z mojej obserwacji wynika, że publicznie próbuje coś robić Rudnicki [polemizuje, atakuje, drażni], w zeszłym roku wywołał prawie że publiczną debatę nt. lekutr szkolnych; przyuważyłam także Dehnela na godnej wymianie złośliwostek [tyle że to już odbywało się niejako "wewnątrz" bo na dość słabym blogu książkowym, czy też recenzenckim (?)].
    ale to już nie ten poziom, który był co najmniej 60-70 lat temu. brakuje takiego języka wybrukowanego zasadną złośliwością.


    dokładnie. nikt. za to jak łatwo przypiąć łatkę: grafomanka, nie potrafiąca sklecić porządnie zdania. porządnego, swojskiego, gramatycznego zdania!
    masz jeszcze jakiegoś autora, który rozwala Cię jeśli chodzi o język, styl?

    co do sposobu - chodziło mi o czytanie samo w sobie; sposób na utrzymanie równowagi między zapyziałymi paragrafami ;)
    za pisanie bloga zabieram się i zabieram i jakoś brakuje mi pomysłu. robię sobie notatki, zatruwam ludziom życie w wiadomościach, jeśli mnie coś zachwyci/wzburzy, ale nie umiem jeszcze tego wszystkiego zebrać [jeszcze!]


    N.

    OdpowiedzUsuń
  5. to prawda, w dzisiejszych pisarzach brakuje dymu.

    Masłowska ma duszę obserwatora, a do tego nie boi się tych obserwacji zapisywać, choćby były bolesne dla czytelników. zgodzę się z tobą w kwestii jej dojrzałości, a jednocześnie świeżości, którą w sobie nosi. pochłaniam wywiady z nią - polecam szczególnie występy w "Hali odlotów" w TvpKultura.

    a co do publicystów, to nie jestem w stanie podać inne nazwisko niż Rudnicki. a myślałam o tym dwa dni. nasunął mi się Varga, ale mimo, że zdarzają mu się ataki otwarte, to brak mu złośliwości, podanej na tacy humoru, typowej dla Rudnickiego. trochę to smutne, że nie piszę się już esejów poruszających, zmuszających do myślenia. mówi się o zmartwychwstaniu gatunku po Nike dla Bieńczyka (której jeszcze nie czytałam), mam nadzieję, że plotki okażą się prawdą, co więcej prawdą w dobrym wydaniu.

    trochę zwlekałam z odpowiedzią na twój komentarz, bo zastanawiałam się nad pisarzem, który "rozwala" mnie językowo. i wymyśliłam. po dłuższym przemyśleniu, choć odpowiedź była zgoła oczywista, choć dawno do tej autorki nie zaglądałam, Elfriede Jelinek. Amatorki. Pianistka. Wykluczeni. Polecam.

    czekam na twojego bloga. a jeśli coś cię zachwyci pisz do mnie, będzie mi bardzo milo.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem czy adres podany w kontakcie jest przez Ciebie regularnie odwiedzany - w każdym razie zostawiłam tam wiadomość.

    [na stronie xiegarnia.pl jest wideo wywiad z Masłowską, nie bardzo mogę strawić mdłą Passent i w ogóle styl prowadzenia rozmowy - ale to co Masłowska mówi jest istotniejsze. i jeszcze na stronie radiowej Trójki, w programie Z najwyższej półki, jest bardzo dobry, tym razem audio wywiad z nią, warto go sobie odsłuchać po przeczytaniu "Kochanie..."]

    Natalia

    OdpowiedzUsuń
  7. mail jest aktualny, biorę się do czytania.

    widziałam Masłowską w xiegarni, i cieszę się, że też wkurza Cię Passent, czyli nie jestem sama. wywiad na trójce z przyjemnością posłucham.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachwyciła mnie Twoja strona. Przejrzyste i pomocne informacje dla mnie

    my webpage: moderowany

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz