Pytanie o granice dokumentu

Może to banalne, co teraz napiszę, ale wydaje mi się, że film Pawła Łozińskiego zatytułowany "Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham" będzie pokazywany studentom szkół filmowych na wydziale dokumentu (nie mam pojęcia, jak rozkładają się wydziały na filmówkach). Film Łozińskiego zadaje bowiem podstawowe pytanie o granice intymności w dokumencie. Granice doboru tematu, bo może od tego najlepiej zacząć; w jaki sposób wybrać temat, żeby nie posunąć się za daleko. Bałam się filmu Łozińskiego. Reżyser początkowo szukał par, które zostały skierowane na mediację w trakcie rozwodu. Planował nagrać zapis ich procesu mediacyjnego. Nikt się nie zgłosił. Nikt nie chciał dzielić się tak intymnymi sprawami z szerszą widownią.

Moim zdaniem na plakacie powinna być Buka (tak, ta z Muminków)

Paweł Łoziński nie poddawał się. Jest słusznym, że zaczął od siebie, najpierw zrobił film o sobie i swoim ojcu, znanym reżyserze dokumentów Marcelu Łozińskim (nakręcił m.in. Tonię i jej dzieci, film, który bardzo lubię). Wyszły z tego dwa filmy, bo przecież każdy chciał opowiedzieć relację ze swojej perspektywy. Trudno o savoir-vivre w czasach ekshibicjonizmu. Kiedy pierwszy raz usłyszałam o tym filmie, bałam się, że zajmując się tematyką trudnej relacji matki z córką łatwo przekroczyć granicę. Pytanie, jak wiele można pokazać nie krzywdząc, ale przede wszystkim nie wykorzystując swoich bohaterów, to bardzo trudne pytanie. W końcu filmowcy wyłączą kamerę, a jego bohaterowie będą musieli skonfrontować się z rzeczywistością po odkryciu się przed kamerą. Zgadzają się na to, oczywiście, ale czy zawsze zgoda wystarczy? Czy pewnych rzeczy nie należy zostawić fabule? 


Film opowiada o marce i córce, które nie potrafią ze sobą rozmawiać. Przyjście na terapię jest pomysłem córki. Trudno jest analizować bohaterki wiedząc, że są prawdziwe, że nie są jedynie postaciami wykreowanymi na potrzeby ukazania jakiegoś problemu. A jednak spróbuję. Są zupełnie inne. Córka skrzętnie buduje swój wizerunek, ucieka się do oskarżeń i prześmiewczych komentarzy, nie ma w niej empatii, nie potrafi wczuć się w rolę matki. Matka natomiast to żywe emocje, nieprzepracowane, niezrozumiane, zepchnięte wgłąb siebie. Czuje się słabsza niż córka. 


Terapię prowadzi profesor de Barbaro. On sam jako postać jest bardzo ciekawy, profesjonalny i ciepły, budujący atmosferę bezpieczeństwa w swoich pacjentkach. Ograniczanie sfery intymności mnie przeraża. Wydaje się jednak, że w przypadku tego filmu bezpodstawnie. Dzięki właściwej edycji nakręconego materiału reżyserowi udało się ochronić jądro prywatności swoich bohaterek. Jednocześnie film utracił swoją linearność, zakończenie stało się zbyt gwałtowne, a ostatnie sceny dosyć jednostronne. 

Na koniec jeszcze jedno. Marcel Łoziński w jednym z wywiadów wokół tego projektu powiedział, że dzisiaj młodzi dokumentaliści zaczynają od siebie, tak jakby chcieli się przejrzeć w oku kamery. Oglądałam ostatnio bardzo dobry debiut młodego dokumentalisty o jego rodzinie. Zadawał pytania swojej babci i ojcu pytania chcą rozsupłać relacje rodzinne. Pomyślałam, że łatwo wpadać w pewną wyższość w takiej narracji, przekładania. Ta nieodparta chęć znalezienia winnych, doprowadzenia do ostatecznego wyjaśnienia, oczyszczenia siebie z wszelkiej odpowiedzialności nie jest nowa, nowe jest odebranie znaczenia prywatności. 

P.S. Obejrzałam film Łozińskiego w ramach bardzo ciekawego projektu O!Dokument na VOD.pl. Na platformie za darmo można obejrzeć 33 najnowsze dokumenty, wystarczy kliknąć tutaj. Filmy można oglądać do 8 marca. 

P.S.2. Warto przeczytać także wywiad z profesorem de Barbaro, psychoterapeutą występującym w filmie, tutaj

Komentarze