Michael Cunningham i dziki łabędź i królowa śniegu

To będzie krótka historia o tym, jak się odcina kupony od powieści. Ale najpierw kilka słów o powieści, bo to dobra pozycja. "Królowa śniegu" Michaela Cunninghama to historia skomplikowanego życia dwóch nowojorskich braci. Jeden z nich właśnie został porzucony przez kochanka przez smsa, ale nie tylko to musi nie udaje, seria porzuconych karier zmusza go do zamieszkania z bratem i jego umierającą żoną. U brata, który jest nietworzącym muzykiem, który nadużywa narkotyków. Tytuł powieści otwiera pole do interpretacji na zupełnie nowym poziomie. Kontekst klasycznej baśni, w którym została zawieszona powieść poszerza jej świat w oczach czytelnika. Autor nie odtwarza baśni, nie reinterpretuje ją we współczesnych czasach, ale gra z czytelnikiem w subtelną grę. To jego zadaniem jest znalezienie odniesień do baśni w powieści. To dobra powieść, ale obawiam się, że pisarz nigdy nie napisze nic lepszego niż "Godziny". 

Miało być o odcinaniu kuponów, więc muszę napisać o zbiorze opowiadań Cunninghama zatytułowany "Dziki łabędź i inne baśnie". Wydaje mi się, że jestem dosyć odosobniona w opinii, że pisarze wydają dzisiaj za dużo i za często. Ale wracając do książki, Cunningham wspominał, że mama czytała mu te baśnie i zostały z nim. Mówi, że większość znanym nam historii to baśnie. Z tym akurat się zgadzam. Może nie wszyscy pamiętają, bo jak brzmiały baśnie Andersena w oryginale, bo znamy często z ugrzecznionych wersji, ale oryginalne baśnie Andersena były mroczne. Dlatego nie widzę potrzeby opowiadania ich na nowo przez Amerykańskiego pisarza, zdaje mi się wręcz, że oprócz seksu nie wnosi on do nich zbyt wiele. Ilustracje w książce są piękne.

P.S. Zdaje się, że jestem jedyną osobą w całym internecie, której się ta książka nie podobała.

Komentarze