Zaduch. Czułam czytając tę książkę

Rzadko na wstępie uprzedzam się do książki. Ktoś mnie musi zirytować jakąś idiotyczną uwagą. Tak było w tym przypadku. Usłyszałam fragment wywiadu, w którym autorka opowiadała o niechęci do sformułowania słoik, ale jakikolwiek braku wstydu związanym z jego użyciem. Kłamała. Ten wstyd, wypływał z każdego użytego przez nią sformułowania. To sprawa bliska mojemu sercu, całe to "słoictwo", jestem "słoikiem" do kwadratu, jako, że nie tylko przywożę tony jedzenia od rodziców, ale sama produkuję słoiki z przetworami.

Wracając do początku, książka nazywa się "Zaduch. Książka o obcości", a Pani Autorka Marta Szarejko. Autorka w wywiadzie wyznaje, że jest często pytana, czy kompleksy przyjezdnych to wyimaginowany problem. Otóż nie, Pani i Panowie, problem jej zdaniem, nie jest wyimaginowany, nie da się tego przeoczyć. Stawianie tezy jest niebezpieczne. Traktowanie czytelnika, jak idioty także. Wydaje mi się, że całe założenie opowieści wynika z nieprzepracowanych kompleksów autorki, której polecam terapię, nie pisanie reportaży. 

Każdy reportaż zaczyna niesamowicie infantylny tytuł - Tadeusz od nieudanych powrotów, Ewelina od samotności, Tomasz od sprzątaczek, czy mój ulubiony Michał od lazanii. Dalej rozpoczyna się nieprzebrane królestwo generalizacji. Tadeusz mówi: „W opowieściach o ludziach z małych miasteczek trzeba uważać, bo ich pamięć jest wielopokoleniowa i twarda jak pamiątkowy kamień w rynku, do którego po osiemdziesiątym dziewiątym przytwierdzono tablicę, że jest pamiątką Konstytucji 3 maja. ” Dalej Tomek, jeden z bardziej idiotycznych fragmentów, który czyta się trochę, jak problem celebryty w Gali: „Tomek płaci sprzątaczce, bo lubi sterylną czystość, ale bardzo nie lubi sprzątać. Być może Tomek czułby się swobodniej, gdyby nie wychował się w miejscu, w którym bardziej naturalne jest bycie sprzątaczką niż jej zatrudnianie.” Ten fragment to zresztą świetny przykład na bezstronność reportażystki. 

Nie sądzę, żeby ludzie mówili, że są „spod” jakiegoś miasta tylko po to, żeby ułatwić rozmówcy zlokalizowanie tego miejsca na mapie.” (Tylko dlatego, że się WSTYDZĄ; to nawet nie jest subtelne.) Czytając, zaczęłam się zastanawiać, czy może to ja nie rozumiem dorastania  w kompleksie wsi. Nie rozumiem zupełnego odcięcia się od rodziny. Podążania za mitem intelektualisty, który moim zdaniem umarł jakiś czas temu. W książce pojawia się określenie "ładunku intelektualnego", czyli przeszłości inteligenckiej rodziny, z której się wywodzisz, taki "dziadek profesor", za którym tęsknią bohaterowie.

Przez kolejne historie przewija się problem "nieukulturalnionych" rodziców. "Rodzice niczym się nie interesowali, nic nie czytali, on jest inny."A infantylni, niedojrzali i bezrefleksyjni bohaterowie nie interesują się rodzicami. Mam wrażanie, że zachowują się jak rozkapryszone dzieciaki, które winą za wszelkie rozczarowania w życiu obarczają rodziców i miejsce, z którego pochodzą. Ja na ich miejscu wstydziła bym się siebie, swojej próżności i małostkowości. Zaprowadźmy całą Polskę na terapię, taki powinien być podtytuł. Albo niech ta książka stanie się przynajmniej lekturą dla przyszłych terapeutów.

Może to kontrowersyjne, co teraz powiem, ale czasami dyskryminacja jest w głowie, a nie w rzeczywistym świecie, wydaje mi się, że pochodzenie (nie mam na myśli kwestii związanych z nepotyzmem) jest dzisiaj obszarem sztucznej dyskryminacji, takiej która istnieje głównie w głowie bohaterów. To nie są reportaże o obcości, raczej o bezrefleksyjności. Nie zrozumcie mnie źle, ja w żadnym wypadku nie neguję uczuć bohaterów, neguję sposób zadawania pytań, tak sugerujących jak w programie zaraz po "Wiadomościach". Rozumiem, że każdy wypowiada się z jaką agendą, ale żeby być aż tak niedyskretnym. Skoro nawet mój ulubiony Truman Capote, największy egocentryk w całej galaktyce potrafił oddać głos swoim bohaterom, o ile łatwiej powinno to przyjść Pani Szarejko.

Nie lubię być złośliwa, ale szkoda, że autorka nie wyszła w poszukiwaniach bohaterów z grona swoich znajomych i spojrzała na zagadnienie szerzej. Moje zarzuty wiążą się przede wszystkim z niezdolnością doboru materiału. Nie jest ciekawa, nie wydaje się, aby zadawała im interesujące pytania, bo jeśli podąża się za tezą, często gubi się bohatera po drodze. 

Komentarze