Małe życie. Powieść pełna emocji.


Książka Hanyi Yanagihary "Małe życie" to kronika przyjaźni czterech mężczyzn. Alternatywnym tytułem dla powieści mogłoby z pewnością być smutne życie. Poznają się w college'u, a w dorosłe życie wchodzą w Nowym Jorku. Malcolm jest architektem, JB maluje swoich przyjaciół, Willem chce zostać aktorem (odnosi w końcu upragniony sukces), a Jude jest bezwzględnym prawnikiem. To właśnie Jude choruje na tajemniczą chorobę, która z czasem przejmuje kontrolę nad jego ciałem, nie chcąc jednak o niej opowiadać. Wydaje się, że to właśnie on jest najciekawszą postacią w książce, najbardziej rozbudowaną i skomplikowaną. Kryje w sobie wiele tajemnic, a tajemnice są kuszące, czytelnik i jego przyjaciele stają się coraz ciekawsi, co w sobie skrywa. Dlaczego nie pozwala się dotykać, dlaczego przydarzają mu się dziwne "samokaleczące" wypadki. Jego historia jest bolesna, czasami wręcz okrutna.

Dodatkowym atutem było przeczytanie powieści "Małe życie" zaraz po cyklu powieściowym Eleny Ferrrante. W pierwszej z książek autorka przypatruje się męskiej przyjaźni, Ferrante pisze o przyjaźni kobiecej. Porównanie uświadamia, w jak odmienny sposób do przyjaźni podchodzą kobiety i mężczyźni. Autorka powieści mówi o tym w następujący sposób: "Małe życie" to powieść o męskiej przyjaźni. Męskiej przyjaźni – podkreślam to za każdym razem, bo sposób definiowania i wyrażania uczuć, w tym właśnie przyjaźni, u mężczyzn jest inny niż u kobiet. Podlega pewnym ograniczeniom, które są wynikiem społecznego kodu i naszej kultury. Natomiast ta powieść ukazuje świat męskich uczuć i emocji w całym ich zniuansowaniu.

Książka liczy sobie 800 stron, więc niemożliwe jest omówienie wszystkich tematów poruszanych w książce, chciałabym wspominać o jeszcze jednym jej wymiarze. O przyjaźni jako relacji wybranej. Moja polonistka powtarzała, że rodzinę się dostaje i trzeba ją "znosić", ale przyjaciół się wybiera i należy wybierać mądrze. Autorka mówi: "Małe życie" jest zarazem hołdem pewnemu stylowi życia, który wiodę ja, moi przyjaciele i coraz więcej ludzi wokół nas, zwłaszcza w wielkich miastach: nie jesteśmy samotni, choć nie mamy stałych partnerów, małżonków, ani dzieci. Mamy jednak przyjaciół, bardzo bliskich przyjaciół – jest to życie, można to tak określić, "trzeciego wyboru": nie życie samemu i nie życie w intymnym związku z drugą osobą, lecz życie, w którym nade wszystko liczą się bliskie, wieloletnie przyjaźnie, o które dbasz na co dzień. Powieści zarzuca się brak zawieszenia w konkretnym czasie i przestrzeni, zignorowanie tła historyczno-społecznego. Obejmuje sześćdziesiąt lat akcji. Książka to ciężka sieć emocji, które bywają przytłaczające. Nie wiem, czy to dobra powieść na depresyjną pluchę, zbyt mroczna na wesołe Święta, zbyt długa na pełen postanowień styczeń, więc może na luty. Mi brakowało w tym wirze emocji tła, z drugiej strony autorka świetnie rozwija swoje postaci na przestrzeni lat. Nie uważam "Małe życie" za powieść genialną, raczej wartą przeczytania, jedno jest pewne, książka nie pozostawia czytelnika obojętnym. 

P.S. Cytaty pochodzą z wywiadu przeprowadzonego przez Michała Nogasia w ś.p. audycji "Z najwyższej półki".
P.S.2 Nowy Teatr prowadzi Dyskusyjny Klub Książki. Odcinek na temat powieści można obejrzeć tutaj

Komentarze