Historia ucieczki. Ferrante vol. 3


Justyna Sobolewska w recenzji trzeciej części cyklu powieściowego Eleny Ferrante "Historia ucieczki" podkreśla, że jest to przede wszystkim historia budzenia się kobiecej świadomości. Pisarka opisuje życie tak inne od mojego, a jednak tak podobne. Trudno mi znaleźć inną pisarkę, która tak otwarcie pisze o kobietach. Bezprecedensowa narracja z perspektywy kobiety. Oczywiście jestem świadoma faktu, że napisano wiele powieści z perspektywy kobiecej, ale rzadko która jest tak szczera i tak głęboko.

Kobieca przyjaźń wydaje się tematem nie do końca zgłębionym. Jej istota, jej zmienność, jej ewolucyjny charakter. Oglądałam ostatnio Chelsea na Netflixie, bohaterowie odcinka rozmawiali o różnicy między przyjaźnią kobiet, a przyjaźnią mężczyzn. W sytuacji, kiedy kończy się męska przyjaźń, faceci stwierdzają po prostu już się z nim nie spotykam. Rozplatanie kobiecej przyjaźni jest trudniejsze. Czasami, jak u Ferrante niemożliwe. Zatrzymuję się w osobistych porównaniach na trzecim tomie, chociaż porównanie przyjaźni do sznurka splatającego dwa życia uważam za całkiem udane w kontekście cyklu powieściowego włoszki.

W trzeciej części cyklu Elena po raz pierwszy więcej miejsca poświęca samej sobie. Kobiety oddalają się od siebie. Mieszkają w różnych częściach Włoch. Robią zupełnie inne rzeczy. Stają się matkami osobno, nie obok siebie. Lila musi dorosnąć szybciej. Elena życie dopada później. Mam wrażenie, że to obecnie częstszy przypadek. Lila patrzy krytycznie na otaczających ją mężczyzn. Elena powoli uświadamia sobie sytuację, w jakiej się znalazła. Stała się matką, jej świat się zmienił. Potrzebuje kogoś, kto będzie wobec niej szczery, zrozumie ją i wesprze. Lila nie zawsze potrafi sprostać wymaganiom Eleny. I na koniec ucieczka. Nie takiej ucieczki się spodziewałam. Sens tytułu można zrozumieć dopiero po przeczytaniu całej powieści.

Lila: Gdy byłyśmy małe zawarłyśmy układ, że to ja będę tą złą. (...) Po co ja, kurwa, wyobrażałam sobie, że wiedziesz szczęśliwe życie za mnie i za siebie? Myliłam się, jesteś kretynką.


Ferrante zadaje pytania, na które nie zawsze chcę odpowiadać, nad którymi muszę się zastanowić. A czasem po prostu są przedwczesne, czy po prostu nie znam jeszcze na nie odpowiedzi, może nigdy nie poznam.

Komentarze