KRALL


"What's, there left to say, I've said everything" W tak dosyć naiwny sposób opisła swoją spóściznę Nora Ephron. To zdanie przypomniało mi się czytając "Krall". Podobnie jak Ephron Hanna Krall póki żyje stara się mieć kontrolę nad wszelkimi projektami jej dotyczącymi. W tym przypadku nie było to trudne, jako, że współpracowała ze swoimi uczniami Wojciechem Tochmanem i Mariuszem Szczygłem. Krall kontroluję opowieść o sobie w bardzi wyraźny sposób. 

Książka została podzielona na dwie części - pierwsza to "Rozmowa", wywiad z reportażystką przeprowadzony przez Wojciecha Tochmana. Wywiad "jeżdżony", jak trafnie napisał o nim Rafał Hetman z czytamreceznzuje.pl, jako, że rozmówcy robią objazd najważniejszych miejsc z życia reportażystki. Krall opowiada historię wojenną i historię powojenną. Mówi: "Moja pamięć jest jak źle zmontowany film. W najważniejszych momentach są cięcia i nie wiem, co było dalej." Część druga to "Szuflada", wg pomysłu Mariusza Szczygla. Zbiór tekstów, zdjęć i notatek pisarki. Zacny pomysł, któż bowiem nie chciałby zajrzeć do szuflady ulubionego pisarza. 

Hanna Krall to pisarka oszczędna w słowach, mówi w taki sposób, w jaki pisała. Bardzo oszczędnie, bardzo rozważnie. Znając wagę każdego wypowiedzianego słowa. Odpowiedzialność za swoje pisarstwo, to rzecz, która często umyka młodym twórcom.

Ale, wracając do początku, zastanawiam się, dlaczego w ogóle ta książka wyszła? Pomysł był zacny, zgoda, ale Krall nie odpuściła swoim autorom. Kontrola odbiera dużo tej książce, autocenzura w świecie przesiąkniętym wywlekaniem na powierzchnię najbardziej intymnych szczegółów sprawia, że książka wydaje się niedokończona, niepełna. A może paradoksalnie to właśnie jest największa wartość tego opracowania? Nie wiem, nie potrafię jednak uciec od myśli, że Krall zasługuje na grubą biografię pełną odniesień do, jeśli nie jej życia prywatnego, to na pewno do życia zawodowego i twórczości. Taka książka może zostać wydana tylko po jej śmierci. Mam nadzieję, że minie jeszcze dużo czasu zanim ktoś zacznie ją pisać. 

Komentarze

  1. Mam dokładnie takie samo wrażenie przy czytaniu wielu biografii, które napisano za życia (i we współpracy z bohaterem ksiażki). Jakkolwiek dobra by nie była, to czuć, że napisano ją pod kontrolą (a im zachwyt autora nad bohaterem większy, tym kontrola silniejsza, bo kto chciałby podpaść swojemu idolowi?) A ten, kto podpaść się nie boi naraża się całemu środowisku, tak jak Domosławski po napisaniu biografii Kapuścińskiego. (To, na ile dobra to książka to już inna dyskusja)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz