Lotnisko w Monachium. Debiut Grega Baxtera

Jakie skojarzenia budzą lotniska? Wszelakie. Lotniska są pełne podekscytowanych zbliżającą się podróżą ludzi. Na lotnisku ludzie toną w objęciach spotykając się po latach. W rogu terminalu, na samotnym krześle siedzą ludzie o smutnych minach, ci, którzy nie chcą odjeżdżać. Na jednym z takich niewygodnych plastikowych krzesełek, wyobrażam sobie trzy postaci. Czterdziestolatka, jego ojca i nieco młodszą od niego kobietę, Trish, pracownicę konsulatu. Nie rozmawiają ze sobą, z ich twarzy przebija zmęczenie. Czekają na pozwolenie na przetransportowanie ciała Miriam, siostry głównego bohatera do Stanów. 


Tak zaczyna się podróż przez Niemcy, ale przede wszystkim wędrówka przez wspomnienia bezimiennego bohatera. Najważniejsza jest opowieść, która nigdy się nie skończy. Jesteśmy w głowie głównego bohatera, który stopniowo odkrywa przed czytelnikiem historię swojej rodziny. Rodziny bardzo od siebie oddalonej. Ojciec nie widział córki przez dwadzieścia lat, syn prawię dekadę. Czy więzi rozluźniły się po śmierci matki, czy znaków należy szukać wcześniej? 

Kiedy umiera bliska osoba, nie można uciec od trzeszczącego w głowie pytania - dlaczego. Pytanie to jest głośniejsze, kiedy śmierć nastąpi w wyniku samobójstwa. Miriam wybiera śmierć przez zagłodzenie, długą i wyobrażam sobie, że bardzo bolesną. Bohater przekopuje się przez wspomnienia, żeby wytłumaczyć sobie decyzję siostry. "Przerwawszy opowieść, [ojciec] zapytał niespodziewanie: Myślisz, że Miriam miała szczęśliwe dzieciństwo? Był to, jak podejrzewam, sposób podniesienia kwestii, która nurtowała go, podobnie jak mnie, od czasu, kiedy usłyszeliśmy o śmierci Miriam - że przeoczyliśmy coś zupełnie oczywistego, że jej śmierć miała korzenie w czasach, kiedy ją znaliśmy i widywaliśmy każdego dnia."

Czekając na ciało, bohaterowie paradoksalnie oddalają się od jedzenia i od siebie samych. Nawet śmierć nie potrafi ich zbliżyć. Bohaterów łączy indywidualizm i skrajne osamotnienie. Całość pełna jest filozoficznych przemyśleń. Przeszłość przenika teraźniejszość. Czytając ma się wrażenie medytowania nad różnymi tematami, rodziną, śmiercią i współczesnym społeczeństwem. Nie jestem pewna, czy to medytowanie przyniesie czytelnikowi spokój duszy, stanie się raczej impulsem do dalszych rozmyślań. "Lotnisko w Monachium" Baxtera to powieść niełatwa, bardzo precyzyjna w opisie szczegółów rzeczywistości, niemniej jednak warta, mówiąc kolokwialnie, zachodu. 

Komentarze