O autyzmie. Przyjaciele zwierząt

Zdarzyło mi się jako instruktorowi jazdy konnej pracować głównie z dziećmi. Ponieważ nigdy nie zajmowałam się hipoterapią zwykle nie miałam do czynienia z dziećmi chorymi. Pracowałam z jednym dzieckiem chorym na autyzm. To był uroczy chłopiec, którego rodzice przykładali wielką wagę do jego rozwoju. Przed jazdą powiedzieli mi jedynie, że gdyby zaczął cytować reklamy, czy zapętlać się w swoich odpowiedziach, to należało go rozproszyć. Nie przestraszył się ani razu, jeździł bardzo powoli, po dużym kole, nie kierował koniem, przyjemność sprawiało mu po prostu siedzenie w siodle. Od tamtej pory nie myślałam wiele o autyzmie, ani nie próbowałam go zrozumieć, aż do momentu, gdy sięgnęłam po debiut Antona Marklunda "Przyjaciele zwierząt". 


Matka, ojciec i ich siedemnastoletni syn Johannes. Bohaterowie, którym autor oddaje głos w swojej powieści.  Matka to czysta miłość, spoiwo łączące rodzinę. Ojciec, jak mówi jego żona - wybrał gorycz. Lennard wie, że rutyna jest dla Johannesa ważniejsza niż rezultat. Kocha syna, ale w bardziej powściągliwy sposób niż żona. Fakt, że syn nie rozumie świata, frustruje go. Najważniejszy w całej historii, jest sam Johannes i jego odmienne spojrzenie na świat. Nigdy nie powinno się pozwalać na marnowanie rzeczy, powiedział tata. Więc Johannes zabrał torebkę staruszce która się przewróciła i już jej jego zdaniem nie potrzebowała. Jego wyobcowanie, rozczarowania, nadzieję i stosunek do świata, którego nie rozumie, dają pełny obraz choroby, na jaką cierpi.

Te trzy perspektywy w kompleksowy sposób naświetlają nie tylko świat Johannesa, ale i trudności związane z wychowywaniem autystycznego dziecka. Ta opowiedziana prostym, bardzo wiarygodnym językiem historia jest nasycona miłością. A jednak dzieci ranią rodziców czasami zupełnie nieświadomie, a czasami z premedytacją. Nie tylko te chore. Jedna z recenzji książki kładzie bardzo duży nacisk na błędy popełnione przez rodziców Johannesa, zirytowała mnie ta opinia, bo nie uznałabym ich zachowań za błędy. Starali się wychować syna najlepiej, jak potrafią, ale nie wszystko da się przewidzieć. Nie wszystko też można zrozumieć. 

"Przyjaciele zwierząt" to piękna książka, która w mądry sposób pokazuje jakie wyzwania stają przed rodzicami, nie tylko chorych dzieci. Debiut Marklunda jest jak furtka, przez którą można obserwować świat osób autystycznych. Nie piszę o fabule, bo nie chciałabym zdradzać kluczowego momentu akcji powieści. Mogę tylko dodać, że naprawdę warto ją przeczytać. 

p.s. Okładka jest cudowna. 

Komentarze