"Chwile ulotne. Dziennik 1915-1941" Virginia Woolf

Piątek, 1 września [1939]
"Od rana mamy wojnę. Hitler zajął Gdańsk: zaatakował - czy atakuje - Polskę. To, po dniu w Londynie, rozwiało wątpliwości czy nadzieję.  teraz, o pierwszej, idę słuchać zapewne obwieszczenia o wypowiedzeniu wojny. Ponury, gorący dzień. Nie wiem, czemu to piszę, co czuję, co czuć powinnam. Wszystko to wisi nad nami."

Uwielbiam Virginię Woolf. (I już wiadomo, że recenzja będzie bardzo pozytywna.) Jej cudowne powieści, eksperymenty z formą, słowa, które unoszą czytelnika jak fale, wrażliwość i przenikliwość. Czytając jej książki stworzyłam w swojej głowie obraz pisarki, kobiety delikatnej jak kwiat. Czytanie jej dziennika sprawiło, że zmieniłam zdanie, i polubiłam ją jeszcze bardziej. 


Wielkość dziennika angielskiej pisarki przewyższa grubość jakiejkolwiek z jej powieści. Warto jednak uświadomić sobie, że zawiera on dwadzieścia sześć lat z życia Virginii Woolf, pisarka rzadko była w stanie napisać więcej niż dwa akapity dziennie. Mimo krótkich notatek czyta się jak porywającą powieść. Każdy, kto czytał cokolwiek o życiu pisarki zdaje sobie sprawę, że była ona jedną z centralnych postaci grupy Bloomsbury, z kart dziennika wynika, że była zaangażowana w działalność wielu kół zrzeszających inteligentów. Do jej znajomych zaliczają się najwięksi pisarze dwudziestego wieku, tacy jak, Huxley czy T.S. Eliot. Pisarka z jednej strony gorzko narzeka na fakt, że ona i jej mąż odbierają niekończące się wizyty znajomych, a z drugiej strony darzy ich wielkim uczuciem. To tylko jedna z wielu sprzeczności, które charakteryzują Woolf.

Nie sposób się nie uśmiechnąć czytając ironiczne uwagi jakimi raczy osoby, których nie darzy sympatią, takich jak jej teściowa. "Pani Woolf i Clara przyjechały na obiad. Pani Woolf ma umysł dziecka. Wszystko ją bawi, a niczego nie rozumie - mówi, cokolwiek jej przychodzi do głowy - paple nieustająco, czy jest w dobrym, czy w złym nastroju. Opowiadała nam, jak to miała zwyczaj chodzić do łóżka z koszykiem skarpetek, żeby skoro tylko się rano obudzi, od razu zacząć cerować." Pisarka bardzo rzadko pozwala sobie na niemiłe uwagi. Ci, którzy spodziewają się erotycznych ekscesów, czy opisów uczuć muszą umieć czytać między wierszami. Pisarka nie dzieli się swoim życiem intymnym, jej związki opisane są w bardzo subtelny sposób (szczególnie ciekawy jest rozwój znajomości z Vitą Sackville-West, którą na początku uważa za nieuleczalnie głupią). 

Wierni czytelnicy znajdą tu ewolucje ulubionych powieści, nuworysze wspaniały opis świata pomiędzy wojnami. Zaskoczyć może bardzo krytyczna ocena "Ulissessa", którego autora Virginia nie lubiła. Nie ma tu manifestów, w ich poszukiwaniu należy sięgnąć do zbiorów esejów pisarki. Znajdziecie tu natomiast zaczątki zaczątki myśli, które pisarka rozwijała w swojej twórczości. Zadziwić mogą opisy zwykłych czynności, niekończący się konflikt ze służbą, czy tęsknota za życiem rodzinnym. W recenzji zamieszczonej na stronie GW autorka przywołuje cytat z Heydela, "Popkultura lubi jednoznaczność, a Virginia nie jest jednoznaczna. To była bardzo skomplikowana i wielowymiarowa postać, żyjąca w wielu światach i środowiskach". Potwierdzenie jego słów znajduje się na każdej z kart dziennika.

P.S. Przeczytajcie koniecznie "Wywiad z Virginią Woolf" złożony (to nie pomyłka), a nie przeprowadzony przez Marcina Wilka. 

Komentarze