Historia pewnego filmu. "Piąta aleja. Piąta rano." S. Wasson

Uważam się za samozwańczego eksperta od "Śniadania u Tiffaany'ego". Zarówno filmu, jak i książki. Odkryłam Trumana Capote'a całkiem przypadkiem szperając między książkami w bibliotece trafiłam na "Z zimną krwią", by pochłaniać jedną powieść za drugą. W klasie maturalnej przeglądając tematy prezentacji znalazłam jeden, który pasował mi idealnie "Język filmu a literatury. Porównanie dzieła literackiego i jego adaptacji". Przykład: Śniadanie u Tiffany'ego. Przygotowując się do tematu czytałam nie tylko opracowania na temat powojennej literatury amerykańskiej, czy opracowania z teorii filmu, ale także każdą dostępną biografię autora powieści i grającej główną rolę w filmie Audrey Hepburn.


Od tego czasu minęło kilka lat, ale każda pozycja w jakikolwiek sposób związana z tym filmem staje się pozycją obowiązkową na liście oczekujących do przeczytania. Tak też się stało z książką "Piąta aleja. Piąta rano" Sama Wassona. Tytuł książki nawiązuję do kręcenia najbardziej znanej sceny z filmu, czyli dosłownego śniadania u Tiffany'ego, w której bohaterka Holly Golightly (wiele zdradzające imię i nazwisko) posila się drożdżówką z uwielbieniem wpatrując się w wystawę luksusowego sklepu; scena ta ukazuje wszelkie marzenia i tęsknoty bohaterki. Sama treść została ubrana w formę zabawnej gawędy, choć może lepszym określeniem byłaby plotka. Autor opowiada nam rożne historyjki związane z powstawaniem filmu, których bohaterami są najbardziej znane nazwiska Hollywoodu i nowojorskiej socjety końca lat pięćdziesiątych. Znajdziemy tu łechtanie rozbuchanego ego Capote'a i zamianę Marylin na Audrey. Dowiemy się, jak jeden z najbardziej znanych amerykańskich komików został Japończykiem. Będziemy obserwować animozje wśród aktorów oraz oscarowe rozczarowania twórców filmu. 

Które z nich nie znosiło się w rzeczywistości? (Neal, Hepburn, Peppard)

Nie musisz nawet lubić "Śniadania u Tiffany'ego", żeby z przyjemnością przeczytać "Piątą aleję...", książka opisuje fascynujący proces powstawania filmu pod koniec lat pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątych. Szczególnie, że w tym czasie film zaczął się zmieniać, nałożyło się na to wiele czynników, kodeks Haysa (kodeks określający dopuszczalność scen przedstawianych w filmach produkowanych i dystrybuowanych w Stanach Zjednoczonych) chylił się ku upadkowi pod wpływem zachodzących w Ameryce zmian obyczajowych, takich jak walka o prawa obywatelskie, powstające powoli związki działające na rzecz społeczności LGBT czy coraz silniejsze ruchy młodzieżowe, a przede wszystkim  rewolucję seksualną. "Śniadanie..." jest jednym z pierwszych filmów, które ukazują kobietę nie jako dziewiczą istotkę, czy oddaną żonę, ale kobietę, która wzięła życie w swoje ręce. Proces przebijania się przez niechęć producentów z nowoczesnym obrazem jest doprawdy fascynujący. 

P.S. Nie da się pisać o tej książce nie słuchając "Moon River" :)

Komentarze