"Poniedziałkowe dzieci" Patti Smith


"Patricia wiedziała, że zostanie artystką. bała się jedynie braku talentu."

zdjęcie autorstwa Roberta Mapplethorpe'a

Patricia, czyli Patti Smith urodziła się 30 grudnia 1946 roku, o dzień za wcześnie, by jej rodzina została obdarowana lodówką. Od dziecka wrażliwa, wnikliwie analizowała otaczającą ją rzeczywistość. Z wieloma rzeczami się nie zgadzała, popłniała błędy i uczyła się na nich. Wiedziała, że poza monotonnym życiem jest coś więcej. "Poniedziałkowe dzieci" to historia poszukiwania przez artystkę własnej drogi, dorastania do własnego powołania. "Patrząc na Jima Morrisona, czułam, że mogę robić to samo. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego tak myślałam."

"Artysta i męska dziwka, a zarazem dobry syn i ministrant. Wierzyłam, że odrodzi się w nim świadomość, że nie ma czystego zła ani czystego dobra. Że jest tylko czystość."

"Autoportret" Roberta Mapplethorpe'a

Spotkali się przypadkiem, on uratował ją przed natrętnym adoratorem, miejsce spotkania: Nowy Jork. Ona przyjechała z New Jersey, on pochodził z Queens. Nazywał się Robert Mapplethorpe i miał zostać jednym z najsłynniejszych amerykańskich fotografów. Kiedy się spotkali studiował sztukę użytkową, bo takie było życzenie jego ojca. Tak jak ona nie wiedział kim naprawdę jest, wiedział jedynie, że jest artystą. 


Razem stworzyli najważniejszy związek w swoim życiu. Miłość przechodzi różne stadia, ma różne odcienie, najpiękniejsza opiera się na przyjaźni. Patti i Robet, byli swoją rodziną, wsparciem, ratunkiem i zachętą. Żyli wśród największych swojej epoki. To jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, jakie ostatnio czytałam, surowa, a jednak pełna ciepła i uczucia. Czytając tę książkę sięgnijcie po książki, które czytali, dzieła artystów, których podziwiali, słuchajcie tego co oni, przeżyjcie kawałek historii dwudziestego wieku. Nie chcę opowiadać wam ich historii, chcę, żebyście sami je przeczytali. Ja sama będę do niej wracać, czyż to nie najlepsza i najkrótsza recenzja?

Komentarze

  1. Właśnie czytam, a teraz słucham Patti głosu... Elektryzujący. Wcześniej nie znałam; czy to nie piękne w życiu, że wciąż poznajemy siłę człowieczeństwa i jego blask tkwiący w niewdzięcznej cielesności?

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda głos Patti jest elektryzujący, słuchając jej piosenek po moich plecach przechodzą ciarki.
    Cudowne podsumowanie jej twórczości, Patti to wspaniała humanistka znająca siłę człowieka i ograniczenia wynikające z ciała.
    Nigdy nie jest za późno, by odkryć coś pięknego. Tymczasem miłego słuchania i czytania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz