Wałęsa. Nie Lech. Tylko Danuta.


Danuta Wałęsa przerwała milczenie. Wreszcie. W końcu. Czekaliście na to? Ja nie. A jednak zachęcona wrażeniami mojej cioci i babci sięgnęłam po głos „matki-polki”. Nie pamiętam prezydentury Wałęsy, ale nie wydawało mi się, żeby jego żona była nadzwyczaj aktywną Pierwszą Damą. Kojarzyłam ją z jednego, jedynego zdjęcia. Tego zrobionego w dniu zaprzysiężenia. 

Zaprzysiężenie Lecha Wałęsy

Nie wiedziałam o niej nic. Tylko ten jeden fakt, że była żoną Lecha Wałęsy. I choć nie lubię definiowania ludzi przez ich powiązania rodzinne. Tylko to. A przecież ta kobieta urodziła się w małej wiosce pod Węgrowem. Niedaleko miejsca urodzenia mojej babci. Kobieta, która została wychowana w rodzinie podobnej do moich pradziadków, hołdującej wartościom takim jakim hołdowali moi przodkowie, kobieta, o marzeniach podobnych do marzeń tysięcy innych kobiet urodzonych w małych miejscowościach po wojnie. 

"Dopóki nie powstała Solidarność, mimo różnych przeciwności losu wiedliśmy spokojne życie. Wspomniałam o moich marzeniach z rodzinnej wsi, naiwnych dziewczęcych marzeniach o dobrym mężu, domu, samochodzie, podróżowaniu z mężem. Stworzeniu własnego kręgu, stworzeniu swojego gniazda. Te marzenia w części się ziściły."

Książka "Marzenia i tajemnice" to autobiografia dyktowana ghost writerowi. Przez pierwsze sto stron niebywale drażnił mnie styl, w jakim jest napisana. Prosty, bez żadnych ubarwień, miejscami zupełnie nieciekawy. Z mnóstwem, moim zdaniem niepotrzebnych wykrzykników. Przez te sto stron zdążyłam się przyzwyczaić, zaczęłam ten tekst traktować bardziej jak gawędę, czy słuchowisko. Czułam się tak, jakby Danuta Wałęsa opowiadała mi swoją historię. Historię, której nie można zarzucić sztuczności, czy pozy,  z perspektywy czasu ta kobieta opowiada o swoim życiu, zawierając w swojej opowieści refleksje i komentarze. Mówi o domu, z którego wyszła, o mężczyźnie, którego poślubiła, o swoich priorytetach, o dzieciach. 

Danuta Wałęsa podczas odbierania Nobla, Sztokholm 1983

"Skoro ja jestem młodsza, to on, mąż, jest przywódcą. A ja jestem tylko od wykonywania zadań. Dziś przyznam, że myślałam błędnie. Wspólne życie powinno przebiegać bardziej na zasadzie równowagi. Sądziłam też, że ten powinien decydować, kto ma mądrzejsze zdanie w danej kwestii. Jednak z czasem mąż przywykł do tego, że otrzymał ode mnie przyzwolenie, prawo do decydowania o wszystkim." 

"Zastanawiałam się, w jaki sposób żyłam ze swoim mężem w tych pierwszych latach. Każdy bez słów robił to, co do niego należało. Mąż zarabiał na rodzinę, a ja się nią opiekowałam. (...) Nigdy nie pomyślałam o sobie, żyłam jedynie dla męża i dla dzieci. Czy było mi źle, czy dobrze, nigdy nie byłam sobą zainteresowana. Dopiero teraz zastanawiam się, jak mogłam tyle czasu przeżyć, żeby choć przez moment w życiu nie pomyśleć o sobie. Czasami, gdy męża długo nie było, buntowałam się. No, ale przecież musiał dorabiać. W pewnych momentach, kiedy brakowało na życie, dorabiał, reperując samochody. Bardzo się starał, był odpowiedzialny za rodzinę. Natomiast ja mam do siebie troszeczkę żalu, że mnie jakby wtedy nie było."

Głos Danuty Wałęsowej to głos ważny, szczególnie dla kobiet. Jej historia pokazuje, że czasami mężczyźni wyruszają zbawiać świat, a swoje kobiety zostawiają ze wszystkim same. Z jej opowieści wyłania się niezwykle stereotypowy, patriarchalny obraz rodziny, który ona wyniosła z domu i nie była w stanie zmienić. Po latach żałuje, że siedziała cicho i pozwoliła za siebie decydować, decydować o wszystkim, nawet o wyborze imienia dla dziecka. W tamtych czasach (strajk w Stoczni Gdańskiej, internowanie, a nawet prezydentura męża) starała się poradzić sobie jakoś z sytuacją, w której się znalazła Dla Danuty Wałęsy najważniejsze są i były jej dzieci, jej rodzina, nie myślała o stawianiu swojemu mężowi ultimatów, nie myślała o odejściu od niego, żyła dla dzieci. Na drugim planie zarysowała postać Lecha, który drażni, rządzi się, nie mówi jej o niczym (nawet o decyzji kandydowania na prezydenta!). Znam takich mężczyzn, może i oni powinni przeczytać tę książkę. 

"Tak, gdy obudziłam się po Sierpniu w zmienionej sytuacji osobistej, mogłam sobie powiedzieć, że byłam mężatką przez jedenaście lat. Dlatego, że w 1980 roku te pierwsze trzy miesiące po strajku uświadomiły mi, że ja już muszę być sama! Nie odkryłam tego od razu, był to pewien proces. Ale całe szczęście, że doszłam do tego tak szybko. Dzięki temu wiedziałam, że mogę polegać wyłącznie na sobie i muszę, potrafię zbudować przyszłość rodziny sama. Pomimo, że wokół byli ludzie, ciotki, (...), znajomi bliżsi i dalsi, byłam bardzo samotna. A jest to bardzo trudne. Nie każdy potrafi mnie zrozumieć. Ktoś powie: rozhisteryzowana kobieta! Nigdy nie histeryzowałam. Nigdy nie robiłam problemu z tego, że napotkałam jakąś trudną sprawę. Zawsze powtarzałam i powtarzam, że lubię trudne sytuacje."

Danuta Wałęsa, maj 2012

Na Krakowskim spotkaniu autorskim moderator zaczął od zadania Danucie Wałęsie pytania: Nie brakuje pani tu kogoś? Na co bohaterka odpowiada: A kogo by pan tu jeszcze widział? Lecha Wałęsę, odpowiada moderator. To trzeba go było zaprosić, jak go pan u brakuje. Taka właśnie jest Danuta Wałęsa, nie żadna cicha myszka, która nie udzielała się zbyt aktywnie w czasie prezydencji, ale kobieta z krwi i kości, która "nie da sobie w kaszę dmuchać".Na jednym z blogów przeczytałam opinię, że takich autobiografii, jak "Marzenia i tajemnice" się nie pisze. Autobiografii, tak odważnych i bezkompromisowych. Opinie, które wyraża autorka o osobach publicznych zwykle są przemilczane. Dowiadujemy się o nich dopiero z dzienników, czy listów. Danuta Wałęsa to odważna, kobieta, mająca własne zdanie, która przeżyła ciekawe życie, o którym warto poczytać. 

"Przyznanie Nobla miało wartość nie tylko dla męża, ale dla całej Polski i Polaków, a także dla wszystkich ludzi żyjących w komunizmie. Było dowodem uznania dla naszej walki o wolność, wskazaniem, że polska Solidarność jest ważna dla całej ludzkości, bo daje nadzieję innym ludziom żyjącym w państwach komunistycznych. 

Nobel jest bardzo ważną nagrodą za konkretne dokonania. Przyznam, że z tego powodu nie do końca rozumiałam uzasadnienie przyznania Nobla panu Barackowi Obamie w 2009 roku.

W mojej ocenie mąż powinien dostać Nobla w 1982 roku. Był zresztą wymieniany jako jeden z kandydatów. (...) Gdy mąż był internowany. W narodzie panowała taka niemoc, taki smutek i przygnębienie. Uważałam, że gdyby w 1982 roku mąż dostał tę nagrodę, to naród by odżył. Byłam zawiedziona."

Na koniec krótka informacja, w prasie pojawiły się informacje, że Krystyna Janda pracuje nad sceniczną adaptacją "Marzeń i tajemnic". Czekam z niecierpliwością. 

Komentarze