Wściekła Oriana Fallaci i wolność słowa

Nie ma na świecie osoby, której nie przeraziły i poruszyły zamachy z 11 września 2001 roku. Nie inaczej stało się z Orianą Fallaci. Nie wszyscy w Polsce ją znają, a powinni. Oriana Fallaci to najbardziej znanych dziennikarek polityczna XX wieku, która przeprowadziła wywiady z największymi tego świata (Indirą Ghandi, Ariel Sharon, Golda Meir). Po artykule o Wojnie w Zatoce Perskiej z 1991 roku Fallaci zamilkła na dziesięć lat, impulsem do powrotu były zamachy z 11go września.

Oriana Fallaci

Jako odzew na tę tragedię powstał jej słynny esej "Wściekłość i duma", w którym bez kozery krytykuje postawę zachodu wobec świata muzułmańskiego, politykę multikulturalizmu oraz ekumeniczne postawy takich osobistości jak między innymi Jan Paweł II.  Jednym z najważniejszych przesłań jej książek jest ostrzeżenie przed ekstremizmami (autorka skupia się na ekstremizmie muzułmańskim, ja bym to rozszerzyła), przytacza anegdotkę "(...) reporter telewizyjny przeprowadził wywiad z pewnym starcem. Zapytał go: "Kim jest dla pana Osama bin Laden?" "Bohaterem, naszym bohaterem!" - odpowiedział starzec radośnie. "A co się stanie jeśli zginie?" - pytał dalej reporter. ""Znajdziemy następnego"- odpowiedział starzec pogodnie." Tak właśnie działają skrajne nurty religijne, skupiają się pod przywództwem jednego charyzmatycznego człowieka, którego w każdej chwili można zastąpić następnym i radykalizują swoje poglądy. 


Oriana podniosła w wyżej wspomnianym eseju, a także w jego kontynuacji i polemice z krytykami "Sile rozumu" zauważa, że europejska polityka multikulturalizmu poniosła porażkę, ponieważ imigranci nie asymilują się i nie przyjmują wartości europejskich jako oczekiwano. Mimo skrajnie radykalnych stwierdzeń na temat samej istoty religii islamu (czyli opinii, że nieradykalny islam de facto nie istnieje, bo jest sprzeczny z Koranem), z jej opinią na temat izolacji środowisk muzułmańskich nie mogę się nie zgodzić, jestem zdania, że ludzie emigrujący do jakiegoś państwa powinni zasymilować się z jego mieszkańcami, nie wyrzekać się swojej kultury, ale strać się pogodzić ją z lokalnymi obyczajami. Ze zwykłej przyzwoitości. 

Nic mnie bardziej nie przeraża niż nawoływanie do nienawiści, tworzenie wewnętrznych podziałów i wywyższanie jednej grupy ze względu na niedookreślone kryteria. Pisząc tą notkę i czytając książki Fallaci w głowie dźwięczała piosenka nowojorskiej grupy klezmerskiej The Klezmatics " I Ain't Afraid", której werset mówi o tym, że autorzy nie boją się Boga osoby do której śpiewają, boją się jedynie tego, co jest ona zdolna zrobić w imię swego Boga. 


Fallaci piszę ostro często stawiając się na pierwszym miejscu, zupełnie inaczej niż w swoich wywiadach, jest bezkompromisowa i pełna . Jej prawo. W niewielu kwestiach się z nią zgadzam, a jednak oburzyły mnie pełne nienawiści reakcje na jej esej. Oriana Fallaci w swoich esejach nie posługuje się mową nienawiści, przedstawia jedynie swoje racje.


"(...) w odrażającej i niegramatycznej broszurce zatytułowanej "Islam karze Orianę Fallaci", rozpowszechnionej obecnie we wszystkich społecznościach muzułmańskich we Włoszech, prezydent tak zwanej Włoskiej Partii Islamskiej (nawiasem mówiąc, osobnik dobrze znany policji antyterrorystycznej we Włoszech) w oburzający sposób obraził pamięć mojego zmarłego ojca i wezwał swoich współwyznawców, aby zabili mnie w imię Allaha. "Idźcie i umrzyjcie razem z Fallaci". W procesie, który wywołał w Europie znaczny skandal, ponieważ urągał podstawowej zasadzie każdego demokratycznego społeczeństwa, zasadzie Wolności Przekonań, ultralewicowe stowarzyszenie muzułmańskie w Paryżu próbowało zamknąć mi usta, żądając, aby francuski sąd skonfskował "La Rage et l'Orgueil" albo opieczętował obwolutę każdego egzemplarza ostrzeżeniem takim jak na papierosach. "Uwaga! Zawartość tego tomu może zaszkodzić waszemu zdrowiu". No cóż... Francuski sąd odrzucił te żądania, wygrałam, ale stowarzyszenie chce następnego procesu i podobne działania podejmowane są w innych krajach europejskich. Autora odrażającej i niegramatycznej broszury pozwałam do sądu za zniesławienie i podżeganie do morderstwa, a policja antyterrorystyczna ma go na oku. Nie ma jednak dnia, żebym nie dostała pogróżek od jego braci, a moje życie jest poważnie zagrożone".  ze wstępu do "Wściekłości i dumy"

Uważam że wolność słowa jest prawem należnym każdemu człowiekowi, ale jak każdej wolności towarzyszyć jej powinny jasne granice, nigdy jednak nie mogą być to granice wyznaczone przez prawo karne. W obecnym stanie prawnym kodeks karny zawiera artykuł 212, o treści:

Art. 212. § 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną nie mającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości,które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności,

podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.

§ 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w § 1 za pomocą środków masowego komunikowania

podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

§ 3. W razie skazania za przestępstwo określone w § 1 lub 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.

§ 4. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 2 odbywa się z oskarżenia prywatnego.


Artykuł ten jest ewidentnie niezgodny z linią orzeczniczą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, przed którym Polska regularnie przegrywa sprawy dotyczące nakładania prasie sankcji karnych za zniesławienie. Przepis ten uderza w kontrolną rolę mediów, które powinny być strażnikami demokracji, ale nie tylko, ponieważ może dotknąć każdego, kto funkcjonuje w sferze publicznej i wyraża swoje opinie, czyli blogerów, czy autorów komentarzy. Jeśli uważacie, że jest to temat ważki, wejdźcie na stronę kampanii "WYKREŚL 212 KK" (http://www.wykresl212kk.pl/), gdzie znajdziecie jeszcze więcej argumentów, historii osób poszkodowanych przez ten artykuł, a także możecie poprzeć tę kampanię, polecam. A co do odpowiedzialności za zniesławienie, nie martwcie się, nie zostanie ono bezkarne, od czego mamy Kodeks cywilny:)

Komentarze