„Istnieją analogie
pomiędzy rozwojem powieści w wieku dziewiętnastym i rozwojem filmu
w wieku dwudziestym. Powieść dość długo uchodziła za gatunek
podrzędny, za opowiadanie ciekawych, sensacyjnych historyjek.
Jeszcze Voltaire chciał być przede wszystkim portą. Powieść
stopniowo uzyskała szeroki zasięg i prestiż, a jej autorzy starali
się przedstawić całą panoramę społeczeństw swojego czasu
poprzez kreację poszczególnych bohaterów. Taki zamiar jest
przedstawiony zupełnie jasno we wstępie Balzaca do jego Komedii
ludzkiej. A Stendhal nawet powiedział, że celem powieści
jest być lustrem przechadzającym się po gościńcu.
Film natomiast,
poczynając od głupawych komedyjek sprzed pierwszej wojny światowej,
stopniowo awansował tak bardzo, że ukazywanie się niektórych
nowych produkcji opisuje się dziś w gazetach jako wydarzenia
kulturalne. No tak, twierdził Chiaromonte, rzeczywiście są
podobieństwa, tylko, że zupełnie inni ludzie pisali powieści, a
inni reżyserują filmy. Ci pierwsi myśleli na własny rachunek i
pisali często wbrew obiegowym opiniom. Ci drudzy nie mogą za dużo
myśleć, bo są przedsiębiorcami i finansistami w jednej osobie,
nie mogą też zrobić filmu, który kłóciłby się z obiegowymi
opiniami. Film należy do kultury masowej i nawet z samej swojej
natury jest populistyczny. Można rzec o nim, że jest w niewoli
krążącego wśród publiczności banału i wszelkiego rodzaju
poprawności politycznej. W swojej krytyce Chiaromonte bynajmniej nie
oszczędził wielkich reżyserów włoskich, jak Fellini czy
Antonioni.”
Miłosz „Spiżarnia
literacka”
Zacznijmy od źródła.
„Spiżarnia literacka”, to zbiór esejów, publikowanych w
Tygodniku Powszechnym, w których noblista opowiada o różnego
rodzaju utworach poetyckich (także swoich, mam nadzieję, że znajdę
czas by opisać, jak to Miłosz wspomina powstawanie wiersza Campo di
Fiori), prozatorskich, czy tak, jak w cytowanym fragmencie -
eseistycznych. Noblista okrasza swoje odczucia anegdotkami z epoki
powstawania dzieła, a także swojego własnego życia. Zbiorek, choć
moim zdaniem nierówny, czyta się z dużą przyjemnością.
Tego pana nikomu nie trzeba przedstawiać...
Przechodząc do treści.
Miłosz polemizuje z założeniami hipotezy Chiaromonte, który pisze
o analogiach między rozwojem powieści w wieku dziewiętnastym, a
rozwojem filmu w wieku dwudziestym. Moje opinie w pewnych miejscach
pokrywają się z opinią Miłosza. Powieść rozwijała się tak
jak drzewo, które wypuszcza silną gałąź, stara część dalej
rośnie, nie traci wiele na znaczeniu, a w tym samym czasie obok
rozwija się druga silna gałąź. Pierwszą gałęzią jest lekka
literatura, kiedyś powieści w odcinkach, a teraz czytadła, czy
powieści dla mas, druga natomiast, nowa gałąź to literatura
skierowana do czytelników o określonych gustach, powieści
określonego gatunku, czy tematyki. Gałęzie te rosną obok siebie,
więc nie można uniknąć sytuacji, kiedy się splatają.
Nicola Chiaromonte - włoski pisarz i aktywista
Film jest częścią
kultury masowej, co wynika tak jak pisze eseista z faktu, że jest
zwykle dotowany przez rządowe instytuty kulturalne, rzadko udaje się
nakręcić film z prywatnych pieniędzy, a jednak w ten sposób
powstało kilka znakomitych pozycji. Innym sposobem na zdobycie przez
twórcę funduszy za granicą, czy w międzynarodowych firmach
producenckich. Mimo wszystko film nie jest do końca niezależnym
tworem. Ale czy możemy te zjawisko oceniać negatywnie, czy daje to
wyższość powieści? Wartym wspomnienia w tym miejscu zjawiskiem,
które można zaobserwować w ostatnim czasie, związanym przede
wszystkim z rozwojem techniki jest tworzenie film na kamerach
cyfrowych w zaciszu własnego domu, czy kręcenie filmu telefonem
komórkowym (istnieją festiwale, które specjalizują się
pokazywaniu tylko takich filmów). Południowokoreański reżyser
Ki-duk Kim nakręcił w 2011 roku nakręcił cyfrową kamerą dokument
zatytułowany „Arirang” opowiada on o nim samym, reżyserze,
który w przypływie niemocy twórczej podważa znaczenie wszystkich
swoich dzieł. Wyszedł z tego miejscami banał, miejscami bełkot i
mimo że mam duży szacunek do poprzednich filmów reżysera zadaje
sobie pytanie, czy to jeszcze jest sztuka?
Trailer filmu "Arirang" reż. Ki-duk Kim
Czy nowoczesna technika
sprawia, że na powierzchnie wypływają nie tylko perełki, ale
także wypłuczyny? Okazuje się, że dziś łatwiej jest nakręcić
film i umieścić go w internecie, niż wydać książkę, co kiedyś
wydawało się rzeczą nierealną. Ale czy jest tak do końca? Nie
zgodziłabym się z tym w sytuacji, kiedy każdy człowiek może
zacząć pisać bloga, który jest w pewnym sensie dziennikiem,
zbiorem, esejów, a niekiedy powieścią w odcinkach, do której
codziennie sięgają tysiące czytelników (widzicie analogie do
dziewiętnastowiecznych powieści?). Zarówno film, jak i lieratura stały się bardziej dostępne, nie wiemy, w którą stronę teraz będą się rozwijać. Jesteśmy zasypywani różnymi środkami wyrazu, w tej
sytuacji niezwykle trudnym zadaniem jest wybór, dokonujmy więc
mądrych wyborów.
Komentarze
Prześlij komentarz