"Nazista i fryzjer" E. Hilsenrath

Na książkę trzeba mieć pomysł. I pomysł jest - bo oto nazistowski oprawca, kat z obozu śmierci, przejmuje tożsamość, swojej ofiary, kiedyś przyjaciela (ta nazwa jest jednak dużym nadużyciem, bo Max nie jest zdolny do posiadania przyjaciół), ucieka do Izraela i tam spędza swoje życie jako Icek Finkelstein.
A jednak coś nie grało. Owszem książkę czyta się bardzo dobrze, ale mimo wszystko z wyrazem obrzydzenia na twarzy. Dobrze jest przeczytać książkę z perspektywy oprawcy, by porównać sobie dwie strony medalu. Tę książkę pisze jednak Żyd ocalały z Holocaustu i nie jest to przekaz obiektywny, bo oprawca opisywany przez niego to potwór, wulgarny, dwulicowy o niemoralnych skłonnościach. Człowiek bez sumienia.

Pisarz posuwa się jeszcze dalej posługując się wieloma teoriami pochodzenia przestępstwa, lombrozjańską szkołą antropologiczną, mówiącą o dziedziczeniu skłonności przestępczych (główny bohater jest synem dziwki i jej pięciu adoratorów), a także szkołą socjologiczną (wychowywanie się w środowisku przestępczym, niemoralnym, odgrywa dużą rolę w kształtowaniu się przyszłego przestępcy - Max w dzieciństwie jest świadkiem bujnego życia seksualnego matki). Na to nakłada się oczywiście życie w hitlerowskich Niemczech.

Czy jednak nie jest to zbyt wielkie uproszczenie? Czy pisarz nie opisywał swojego wyobrażenia Hitlerowca zbyt groteskowo? W zbyt odrealniony sposób - pozbawiając go całkowicie człowieczeństwa? Bohater nie czuje żadnych wyrzutów sumienia, a jedynie chce żeby go złapano, by jego misterny plan został doceniony. Czy mogę polecić tę książkę? Cóż mogę powiedzieć, zło jest fascynujące i pomimo całego jej okropieństwa nie można się od niej oderwać. 

Komentarze