"Córka czarownic" - D. Terakowska

Co tydzień w niedzielę oglądam jeden film Studia Ghibli. Taki rytuał. Uwielbiam te baśnie inspirowane japońską mitologią. Cudowne opowieści o przyjaźni, obowiązku, przywiązaniu, poświęceniu i miłości. Moje ulubione to "Grobowiec świetlików", "Spirited away - W Krainie Bogów" i "Ruchomy zamek Hauru".


Terakowską zaczęłam czytać przypadkiem, to były książki mojego dzieciństwa, które pochłaniałam z przyjaciółką najzwyczajniej w świecie papugowałyśmy jej siostrę,ale nigdy nie czytałam "Córki czarownic". Tydzień temu robiłam przerwę w podróży w mieszkaniu ciotki i tam trafiłam na powieść Terakowskiej. 

Zaczęłam od studia Ghibli, bo ich anime przypominała mi baśń Terakowskiej. Opowieść o podbitym Królestwie i zaginionej księżniczce, wszystkie składniki łączy prastara Pieśń Jedyna, całość okraszona dużą dawką magii. Fantastyka, która opowiada o dorastaniu i poszukiwaniu życiowej misji. 

Powieść przez wiele lat leżała w szufladzie pisarki, a jej wydanie było blokowane przez cenzurę za zbyt wiele analogii do systemu komunistycznego, bo czyż  nie ma tu Najeźdźców i Zniewolonego Królestwa... Sam smak dla dorosłego czytelnika. 

Komentarze