"Krzywicka. Długie życie gorszycielki" A. Tuszyńska

Rozczarowałam się. Spodziewałam się barwnej biografii jednej z najciekawszych Polek XX wieku. A co otrzymałam? Przejaskrawioną historyjkę okraszoną zbyt wieloma zupełnie nieistotnymi wtrętami, nad którą unosi się wszechwiedzący duch autorki, która zawłaszcza tę historię dla siebie.


Temat, którego opracowanie podjęła się Tuszyńska został całkowicie niewykorzystywany. Gdzie są te przedwojenne skandale? Nie oczekiwałam opisów seksualnych ekscesów bohaterki, ale sposób w jaki Tuszyńska opisuje przedwojenną bohemę, a raczej jego brak, pozostawia w ustach uczucie niesmaku. Dziwne, bo życie Ireny Krzywickiej to materiał na nie jedną, a wiele biografii i filmów. 

Irena Krzywicka urodziła się w 1899 roku w spolonizowanej rodzinie żydowskiej. Jako mała dziewczynka została osierocona przez ojca, wychowywała ją matka - nauczycielka, z którą była w doskonałych relacjach do końca swojego życia. W latach dwudziestych skończyła polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim; wyszła za mąż za prawnika Jerzego Krzywickiego, syna znanego socjologa Ludwika. Miała z nim dwóch synów, od początku pozostawali w otwartym małżeństwie. 

Krzywicka sportretowana przez Witkacego w 1928 roku. 

Należała do jednej z najbarwniejszych postaci warszawskiej bohemy. Była autorką kilku powieści, tłumaczyła m.in. Wellsa i Frischa (Homo Faber), a także popularyzowała w Polsce twórczość Prousta. Przełomem w jej życiu okazało się spotkanie z Boyem- Żeleńskim. Ich romans należał do najgłośniejszych skandali dwudziestolecia międzywojennego. Razem z kochankiem zajmowała się propagowaniem edukacji seksualnej, poruszała na forum publicznym problemy będące dotąd tematami - tabu: aborcję, homoseksualizm i seksualność kobiet. Głosiła także wolność seksualną kobiet, postulowała poprawę warunków w więzieniach. Wspólnie z Boyem założyli w Warszawie klinikę, w której udzielano porad na temat świadomego macierzyństwa. 

"Portret Ireny Krzywickiej" - Witkacy (1928)

Wojna była dla Krzywickiej ciężkim ciosem; odeszli trzej mężczyźni, których kochała - syn Piotr, mąż i Boy. Po wojnie miała krótki romans z komunizmem, by potem wyjechać za granicę. Krzywicka była kobietą z krwi i kości, silną, świadomą własnej wartości, ale przede wszystkim potrafiącą poświęcić się dla innych. 

Kolejny portret Ireny autorstwa Witkacego (1928)

Napisałam chyba najbardziej negatywną recenzję, jak do tej pory, o ironio, recenzję książki o kobiecie, którą w pewnym sensie podziwiam, dlatego dla równowagi mam zamiar sięgnąć po autobiografię autorki - "Wyznania gorszycielki". Na koniec trochę miodu, bardzo podobało mi się urozmaicenie opowieści wypowiedziami znajomych i rodziny, nadało to jej pewien posmak autentyczności.

Wywiad z Ireną Krzywicką:

Komentarze

  1. No to wtopa. Wprawdzie książka nieco przykurzona, ale gdybym na nia trafiła przypadkiem pewnie chętnie bym przeczytała, ale skoro to bardziej o Tuszyńskiej niż Krzywickiej...

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się niesamowicie nakręciłam na przeczytanie tej książki i no cóż, tak jak napisałam sięgnę po autobiografię. poza tym mam niesamowitą ochotę na reportaże sądowe Krzywickiej pt. "Sąd idzie".

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zgadzam się z Tobą zupełnie. Nie rozumiem, dlaczego twierdzisz, że książka jest bardziej o Tuszyńskiej niż Krzywickiej (???).Jestem dopiero w połowie, ale wydaje mi się to być pasjonującą biografią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Czytelnik, to opinia. Podzieliłam się na blogu moimi subietywnymi odczuciami. Ja mam chyba problem z wszystkimi książkami Tuszyńskiej, ze względu na fakt, że zdecydowanie wolę biografie, w których postać autora ksiązki nie pojawia się na jej stronicach, może z wyjątkiem wstępu... Tak czy inaczej, chapeau bas dla autorki za przywracanie zaponianych postaci z kart polskiej historii. Cieszę się mimo wszystko, że Tobie się podobała.
      Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz