"Ahatanhel" N. Śniadanko

Ach te polskie tłumaczenia tytułów! Zdarzyło się przydadkiem w moim życiu, że przez sześć lat uczyłam się rosyjskiego i mam jakieś pojęcie o cyrylicy. "Ahatanhel" - nie zdradzę wiele, jeśli powiem, że to szczurek, który pojawia się w kilku rozdziałach powieści. Na tomiast rosyjski tytuł to "Syndrom czystości", czyli choroba, na którą cierpią niemieccy pacjęci ojca jednego z bohaterów, na którą lekarstwem jest tylko Ukraina.



I taka jest Ukraina w powieści Śniadanko - brudna, ale z drugiej strony ze słowiańską duszą, pełna pasji, pełnokrwista i wielowymiarowa. W Polsce tak naprawdę nie znamy Ukrainy, wydaje nam się, że Lwów powiniem należeć do Polski, a poza tym cała reszta to miniaturowa Rosja. Nie rozumiemy mentalości Ukraińców i tego jak ten naród jest podzielony,  a także jak walczy o własną tożsamość. Cieszę się, że istnieje wydawnictwo Czarne, które pokazuje, że Europa nie kończy się na naszej wschodniej granicy.

Ale Śniadanko interesuje nie tylko współczesna Ukraina, ale mikroświat redakcji, w której pracuje główna bohaterka. Opisuje trudności, jakie napotyka młoda mieszkanka małego miasteczka na Zachodniej Ukrainie pracująca w opiniotwórczym pisemku. "Nasz dziennik czyta głównie publiczność, która uważa, że przeznaczenie drogiej powierzchni gazety na: a) wizerunki nagich kobiet, b) prymitywną reklamę, c)artykuły o treści zbyt powierzchownej, jest wulgarne."



"Każdy mężczyzna chce być podobny do Jamesa Bonda, a każda dziewczyna do lalki Barbie'", czyli popkultura w wersji Ukraińskiej. "Ahatanhel" to bardzo ciekawa powieść o naszym wschodnim sąsiedzie, mentalności jego mieszkańców. Warto poczytać i poznać, jakie dylematy przeżywa współczesna Ukraina, wszystko jest dodatkowo okraszone zagadką kryminalistyczną i napisane miło i przyjemnie. W sam raz na długi weekand. 4+/6

Komentarze