Lata z Laurą Diaz. Meksyk. Historia.

Lubię wielkie przekrojowe powieści, sagi obejmujące życie rodziny na tle wydarzeń historycznych, niemniej jednak sięgając po "Lata z Laurą Diaz" Carlosa Fuentesa byłam święcie przekonana, że przeczyta historię mężczyzny opętanego widmem jednej kobiety, coś w stylu "Szelmostw niegrzecznej dziewczynki" Vargasa Llosy (jest w tym pewna prawda, ale nie w tak romantycznym wymiarze, jak sobie wyobrażałam). 


Powieść, w której jedno życie zawiera historię całego kraju. Laura Diaz, pochodząca z rodziny niemieckich emigrantów urodziła się na prowincjonalnej plantacji kawy. Pierwsze lata spędza z rodziną matki, niezwykle barwnymi ciotkami i legendarną babką, by przenieść się do portowego Veracruz, gdzie poznaje smak pierwszej miłości. Ból, śmierć, rewolucje, rozstania, przewroty, polityczni działacze, życie Laury Diaz nie jest słodkie. Pełnej namiętności kobiecie pisarz nie szczędzi cierpień na kartach książki.

Mural Diega Riviery w Detroit, od opisu którego rozpoczyna się powieść. 

Życie Laury Diaz jest tak samo niezwykłe i barwne jak dwudziestowieczna historia Meksyku. Bohaterce książki przypadł w udziale los, którym można by było obdarzyć kilka istnień. Spotkała najwspanialszych artystów swojej epoki, Fridę Khalo (wspaniały, wrażliwy portret malarki), Diega Rivierę, Louisa Bounela, przeżyła kilka wielkich miłości, z żony i towarzyszki stała się artystką. Jeśli lubisz spokojne powieści, w których występuje kilku bohaterów, zwykle niezbyt mobilnych, bez anegdot i wtrąceń historycznych, odłóż tę książkę z powrotem na półkę. W przeciwnym razie, czeka cię podróż przez dwudziestowieczny Meksyk, góry, doliny, wybrzeże, prowincję, małe miasteczka, aż po stolicę.

Komentarze